Fredd Fredd
200
BLOG

Bezpłacie

Fredd Fredd Gospodarka Obserwuj notkę 0

 Po klęsce bezrobocia mamy klęskę „bezpłacia”. Przeszliśmy od roboty ni ma do robić ni ma komu. W teorii powinno to zaowocować wzrostem płac, w końcu skoro bezrobocie, zamykanie fabryk, likwidacje PGRów wymusiła „niewidzialna ręka rynku”, ta sama łapa teraz powinna wymusić podwyżki płac. Czyż nie to zapowiadał Leszek Balcerowicz?

Przez całą dekadę lat 90 – tych i połowę kolejnej mieliśmy klęskę bezrobocia. Zwłaszcza wśród wchodzących na rynek pracy i z niego schodzących (20+ oraz 50+). Problem rozwiązała nam w dużej mierze Unia oraz biologia. Młodszych wypchnęliśmy na emigrację, starsi poumierali, bezrobocie spada systematycznie od lat. Osiągnęło podobno rzekomo „katastrofalnie” niski poziom. Niski zarówno dla tzw. „Januszy” polskiego biznesu jak i dużych pracodawców w rodzaju sieci handlowych.

Rzeczywisty poziom bezrobocia ma oscylować wokół tzw. bezrobocia naturalnego, czyli nie pracuje jedynie ten kto nie chce. Statystykę (i tak niską) zawyżają osoby rejestrujące się jedynie dla ubezpieczenia zdrowotnego. Pomysł, by objąć wszystkich prawem do bezpłatnej opieki zdrowotnej urealni te dane. Tak, czy inaczej znalezienie ludzi do pracy zaczyna być problemem. Świadczą o tym nie tylko narzekania drobnych przedsiębiorców, ale i reklama sieci Lidl zachwalająca warunki pracy, czy wydłużające się kolejki do kas w Biedronce. Jednak spokojnie, powstrzymajcie się z otwieraniem szampana.

Ofert pracy jest sporo, tylko, że przytłaczająca za najniższe wynagrodzenie. Do tego dajmy na to praca za najniższe wynagrodzenie na pełen etat w sklepie otwartym 10-18 oznacza, że pracownik pracuje dłużej niż 8 godzin, za co nie dostaje choćby grosza (pół godziny przed otwarciem, pół po zamknięciu to nie nadgodziny zdaniem pracodawcy). Biedronka z kolei rekrutuje na 4/5 etatu co de facto oznacza  pracę na pełen etat. U innych premie niby są, ale np. uzależnione od kilkumiesięcznej stuprocentowej frekwencji (dla matki z dwójką dzieci warunek nie do spełnienie).  Ochrona dalej na śmieciówce, fakt, że dwa złote więcej nie 5 zł, a już całe 7 zł… brutto.

Ponadto pracownik ma być doświadczony, w pełni wydajny od 1 dnia pracy, ma zrobić na swój koszt wszystkie certyfikaty i mieć wszelkie uprawnienia. Dobrze, że do przeszłości należą już „bezpłatne staże”, ale nadal inwestowanie w pracownika to najgorszy koszmar każdego pracodawcy. W nowe komputery, hale, systemy księgowe, nowe samochody z leasingu, a to owszem. W człowieka, tylko jak już naprawdę się nie da inaczej, a i wtedy po taniości i byle jak i najlepiej, żeby pracownik odrobił jak pańszczyznę. Pewnie mamy tu do czynienia z mierzeniem innych swoją miarą. Skoro ja przy pierwszej okazji wywalę „nieroba” i za 300 zł mniej zatrudnię Ukraińca, to oczywistym jest, że pracownik przy pierwszej okazji pójdzie tam gdzie mu 300 zł więcej dadzą. Konkurencji mam pracownika szkolić?

Przysłowiowe: 10 za bramą czeka na twoje miejsce lub jak ci się nie podoba to się zwolnij też już rzadko się słyszy, ale nadal daleko do kultury relacji pracownik – pracodawca obowiązującej powiedzmy w Irlandii czy Skandynawii.

Nadzieją dla pracodawców są Ukraińcy, zmuszeni biedą i wojną do szukania pracy poza granicami własnego kraju nazywanego już „Upadliną”. Za Polską przemawia bliskość geograficzna i łatwość w komunikacji z uwagi na pewne podobieństwo języków, ale zarówno Ukraińcy umieją liczyć, jak potrafią to czynić Niemcy. Po co pracować dla polskiego „Janusza” za 1200 zł jak można dla „Helmuta” za 1200 Ojro.

W bajki o niewidzialnej ręce rynku nie wierzę, tylko zdecydowana, by nie powiedzieć brutalna ingerencja Państwa może tą sytuację zmienić. Podnoszenie płacy minimalnej to krok w dobrym kierunku, ale jednak tylko krok. Dopóki kary nakładane przez Inspekcję Pracy będą symboliczne i dotyczyć będą jedynie bezpośrednich przełożonych (jakiś podrzędnych kierowników sklepów na przykład) dopóki będzie się opłacało kombinować. Już się słyszy, że minimalna stawka godzinowa na śmieciówkach będzie obchodzona w ten sposób, iż sprzątaczka będzie musiała wynająć mopa od „pracodawcy” za 5 zł na godzinę.  W Niemczech przyłapanie na zatrudnianiu na czarno kilku pracowników równocześnie oznacza ruinę finansową, a kilkunastu to już zostają zgliszcza jak po PGRach za Balcerowicza. Niemcy się od tego nie zawaliły, to i my się nie zawalimy.

Ciągle słyszymy, że od podnoszenia płacy minimalnej wzrasta bezrobocie. Zróbmy więc eksperyment i zobaczmy czy może uda się jakoś zaradzić temu „katastrofalnie niskiemu” bezrobociu.

tradycyjnie zapraszam na mój blog:

http://upadlosckonsumencka--pk.blog.pl/

Fredd
O mnie Fredd

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka