Jak zwykle rozpoznanie bojem jest bezcenne i przynosi więcej wiadomości niż najlepsze gry sztabowe. Pomagając kolejnym potencjalnym upadłym, przygotowując wnioski, a w dalszej kolejności dostosowując je do wezwań Sądu zorientowałem się jaką pułapka na potencjalnych upadłych tzw. "zwykłych ludzi" zastawił ustawodawca.
Otóż, wymagania co do wniosku o upadłość konsumencką i niezbędnych załączników doń określa art. 492 ust. 4 ustawy z dnia 28.02.2003 r. Prawo upadłościowe i naprawcze. I tak, wniosek o ogłoszenie upadłości powinien zawierać:
1) imię i nazwisko, miejsce zamieszkania oraz numer PESEL dłużnika, a jeśli dłużnik nie posiada numeru PESEL - dane umożliwiające jego jednoznaczną identyfikację;
2) wskazanie miejsc, w których znajduje się majątek dłużnika;
3) wskazanie okoliczności, które uzasadniają wniosek i ich uprawdopodobnienie;
4) aktualny i zupełny wykaz majątku z szacunkową wyceną jego składników;
5) spis wierzycieli z podaniem ich adresów i wysokości wierzytelności każdego z nich oraz terminów zapłaty;
6) spis wierzytelności spornych z zaznaczeniem zakresu w jakim dłużnik kwestionuje istnienie wierzytelności; wskazanie wierzytelności w spisie wierzytelności spornych nie stanowi jej uznania;
7) listę zabezpieczeń ustanowionych na majątku dłużnika wraz z datami ich ustanowienia, w szczególności hipotek, zastawów i zastawów rejestrowych;
8) oświadczenie dłużnika, że nie zachodzą okoliczności wskazane w art. 491/4 ust. 2 i 3.
Proszę zwrócić uwagę na ostatnie dwa słowa punktu 5. Oznacza to, że trzeba dla Sądu sporządzić listę wierzytelności z wyszczególnieniem dotąd dokonanych wpłat cząstkowych (ich data i kwota). Tu właśnie na scenę wkracza komisja budowlana nasłana na majora Stopczyka. Posłuchajmy klasyka.....
Nie patrzcie proszę na sprawę przez pryzmat konta z dostępem przez Internet, z którego co miesiąc robi się wszystkie płatności. Tak jest teraz, ale na początku nowego stulecia królował papier i papierowe potwierdzenia wpłaty. Kto trzyma dokumenty sprzed dziesięciu i więcej lat. Kapitan Stopczyk nie trzymał, Wy trzymacie? Nawet jak potencjalny upadły ma jakąś dokumentację, to zwykle niepełną. Mam też jednego delikwenta, który w związku z długami przeżył załamanie nerwowe z pobytem w szpitalu psychiatrycznym. Zanim jednak tam trafił spalił całą dokumentację jaką posiadał (i zdemolował mieszkanie do kompletu).
Ktoś może powiedzieć, można poprosić bank o duplikat. Słusznie można poprosić. Po pierwsze często nie wiadomo jaki, bo na rynku bankowym doszło do kilkunastu fuzji i przejęć w ostatnim dziesięcioleciu, a nowy właściciel twierdzi, że nie przechowuje tak długo dokumentacji. Wierzytelność została i tak najprawdopodobniej sprzedana firmie windykacyjnej lub zagranicznemu funduszowi sekurytyzacyjnemu, więc bank mówi, żeby kontaktować się z wierzycielem. Można mieć szczęście i np. nadal bank może udzielić informacji - proszę bardzo prowizja za wyciąg z rachunku kredytowego 100 zł za rok.
Jest to dokładnie taka sama sytuacja jak tych emerytów, którzy otrzymują co miesiąc zaniżone świadczenia o kilkaset nawet złotych, bo "nie udowodnili wysokości zarobków". Nie udowodnili, bo zakładu już nie ma, a zakład zgodnie z przepisami przekazał dokumentację pracowniczą do archiwum... prywatnego, które Pan Zenek zorganizował w zawilgoconej i przeciekającej od góry kanciapie. Dodatkowo upadający zakład zapłacił Panu Zenkowi za przechowywanie dokumentacji pracowniczej przez 3 lata z góry. Pan Zenek jak wiadomo instytucją charytatywną nie jest, a jak weszliśmy do EU zajął się sprowadzaniem rozbitych samochodów i do jakiś tam butwiejących papierów głowy nie miał głowy.
No, ale nie mówiłem, że będzie łatwo, tradycyjnie zapraszam na mój blog:
http://upadlosckonsumencka--pk.blog.pl/