Fredd Fredd
90
BLOG

Tonąca "wyspa stabilności"

Fredd Fredd Gospodarka Obserwuj notkę 10

Minister Wzrostowski przedstawił piękne założenia do budżetu na przyszły rok. Założenie deficytu ok. 50 mld miało być przykładem wielkiej odpowiedzialności tego wybitnego męża stanu i opatrzności w jednej osobie. Co prawda jeszcze do niedawna, tenże sam minister porykiwał groźnie na opozycję, gdy kontestowała realność założonego deficytu na rok 2009 r. w kwocie 18 mld, w sytuacji, gdy po 5 miesiącach wyrobiono prawie 75% normy. Minister tłumaczył, że lepiej złożyć mniejszy deficyt i do niego dążyć, ewentualnie nowelizując budżet w połowie roku. Miało to jakoby wzmacniać zaufanie inwestorów zagranicznych do Polski.

Jak wzmocniło zaufanie do Polski przedstawienie założeń do budżetu na 2010 r. widać na przykładzie aukcji obligacji:
Pierwszą aukcję polskich obligacji po przyjęciu przez rząd planu budżetowego na 2010 rok trudno nazwać udaną. Popyt na nasze papiery rządowe był mizerny. Inwestorzy kupili jedynie 1,1 mld zł 5-letnich obligacji przy ofercie na poziomie 2 mld zł i całkowitym popycie 2,2 mld zł. Nieprzyjemnie brzmią również dane o poziomie rentowności sprzedawanych papierów dłużnych. Średnia rentowność na aukcji wyniosła 5,736 proc., co jest wartością o prawie 20 punktów bazowych wyższą niż na aukcji w zeszłym miesiącu i 14 punktów wyższą niż w miniony piątek.  
http://www.stockwatch.pl/artykuly/post/2009/09/10/nieunikniona-podwyzka-podatkow.aspx

To dopiero początek, w budżecie deficyt wyniesie te marne 50 mld pod warunkiem, że w czasie kryzysu padnie absolutny rekord prywatyzacyjny – prawie 30 mld. Tak dużych wpływów z prywatyzacji nie było nigdy. Mają być teraz, cóż, znów cud zapowiadają, wyjdzie pewnie jak zwykle. Nawet gdyby, udało się pozyskać te 30 mld to budżet dopina się jedynie przy założeniu spadającej inflacji, wzrostu PKB o 1 % i umocnieniu się złotego.

Bieżące umocnienie się złotego (rzekoma oznaka siły naszej gospodarki) wynika z wyprzedaży przez MF środków unijnych w sposób maksymalnie pompujący kurs złotego. Zawczasu uprzedzeni kumple Vincenta z City przyłączyli się to tego radosnego oberka. Co im szkodzi zrobić klasyczne pump and dump i zainkasować dodatkowe miliardy.  

W lipcu, w okresie urlopowym, aktywa rezerwowe NBP wzrosły bardzo gwałtownie o niespotykaną kwotę 3,1 mld euro. To niewątpliwie efekt błyskawicznej, skomasowanej akcji wyprzedaży przez polski rząd środków unijnych, czyli wyprzedaży euro. Ministerstwo Finansów znokautowało wręcz kurs euro i tym samym napompowało kurs złotego.
http://www.waluty.com.pl/a55283-ministerstwo_finansow_pompuje_kurs_zlotego__.html

Rachunek za takie wygłupy wystawią na jesieni ci sami inwestorzy, którzy radośnie, ręka w rękę z Vincentem pompowali kurs złotego. Wysiądą na przystanku profit taking, odsprzedając swoje złotówki za Euro ministra Rostowskiego.


Rząd ogłasza, że potrzeby pożyczkowe brutto Polski będą wynosić w 2010 r. aż 203 mld złotych, czyli 1/3 całego długu publicznego Skarbu Państwa, jaki uzbieraliśmy przez ostanie 20 lat wolnej Polski, obecnie to 650 mld zł, i jednocześnie twierdzi się, że wszystko jest pod kontrolą. Przez ostatnie 4 lata zadłużenie naszego kraju wzrosło o ok. 20 mld zł. Teraz ten pułap zadłużenia – 200 mld zł – mamy osiągnąć tylko przez 1 rok i to przy wyprzedaży resztek majątku narodowego. Grozi nam pozbycie się ostatniego polskiego banku PKO BP i PZU S.A. Co w takim razie przyjdzie sprzedawać rządowi w latach 2011-2012 – bo niewątpliwie trzeba będzie nadal dopłacać gigantyczne kwoty do OFE i spłacać koszty zadłużenia zagranicznego. To każdego roku pochłonie co najmniej 100 mld zł. Czy w latach 2011 – 2012 przyjdzie nam prywatyzować i sprzedawać Śląsk Opolski, Jeziora Mazurskie, Wawel?  
http://gf24.pl/index.php/wydarzenia/kraj/2744-polska-gospodarka-najgorsze-ma-dopiero-przed-sob.html

O takich drobiazgach, jak zaginione 35 mld na drogi, które Fundusz Drogowy ma sobie sam pożyczyć od banków komercyjnych i emitując dodatkowe obligacje nawet nie warto pisać. Te 7- 8 mld w tą czy tamtą dla FUS to już zupełnie niepoważne kwoty. Albo rosnące zadłużenie samorządów, które musza się zapożyczać, by wydawać środki unijne.

Gdyby tylko budżet był chory….
Przedsiębiorstwa i Polacy żyją od 20 lat na kredyt. Majątek został wyprzedany w 70 proc., głównie za granicę. Rosną gigantyczne długi – 650 mld długu publicznego Skarbu Państwa, 200 mld euro długu zagranicznego, 170 mld zł banków działających w Polsce, 80 mld złotych kredytów przeterminowanych zarówno firm, jak i zwykłych konsumentów, ok. 15 mld długów na kartach kredytowych, ponad 200 mld długów z tytułu kredytów hipotecznych, a ok. 2/3 tych kredytów jest przecież w walutach zagranicznych. Już półtora miliona Polaków zalega z płatnościami na kwotę blisko 12 mld złotych, tylko wobec banków. Blisko 600 tys. Polaków posiada po kilka kredytów. Rekordziści nawet po 10 jednocześnie. Udział kredytów zagrożonych może więc wzrosnąć do końca roku do 15 może nawet 17 proc.
http://gf24.pl/index.php/wydarzenia/kraj/2744-polska-gospodarka-najgorsze-ma-dopiero-przed-sob.html

Podsumowując, zmierzamy ku nieodwołalnej i nieuchronnej katastrofie a’la Argentyna. Wiedza to wszyscy, jednak inwestorzy zagraniczni chcą ( i dzięki przeciekom od różnych Kaziów mogą) zarobić na nadchodzącym kryzysie. Vincent dostał wolną rękę, może kuglować jak chce, byle wszystko zawaliło się nie wcześniej niż dzień po wyborach prezydenckich. Jest całkiem możliwe, że cel ten zostanie osiągnięty. Oczywiście pod warunkiem, że kryzys rzeczywiście ma się ku końcowi, jeżeli nie to już pod koniec 2010 r. będzie po zawodach.

Radzę, każdemu trzymać kilkaset Euro w domu, na wypadek, gdyby pewnego pięknego dnia wszystkie bankomaty wyświetlały komunikat out of order. Tak było w Argentynie – chciałeś jeść, musiałeś płacić gotówką.  


 

Fredd
O mnie Fredd

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka